Polskie zamki
Aktualizacja 2024-04-13
Użytkownik:

Hasło:

Loguj automatycznie

Załóż konto
blank
blankStary Książ - English versionStary Książ - Česká verze

Zamek w Starym Książu

 (Stary Książ • Alt Fürstenstein • Fürstenberg) 

Legendy
blankWycieczki (Musisz być zalogowany/a)blanktlo


Do tego zamku nie ma jeszcze wzmianek

Wizyta w Książu
Zygmunt Krasiński: Listy do Adama Sołtana. Warszawa 1970


20 maja [1838]. Wczoraj wieczorem poszliśmy z Konstantym [Danielewiczem, przyjacielem poety] do Furstenstein, zamku starego, o milę stąd. Przystęp doń okolony gęstym, głuchym borem, przypominającym okolice, które zwykle opisuje Jean Paul. Nagle stajesz nad głębokim, przepaścistym jarem, w dole strumień huczy. Boki spadziste nastrzępione jodłami; pośrodku jaru wznosi się opoka równie odległa od obu brzegów, na niej gniazdo arystokratyczne grafów Hochbergów, zachowane w całości, zewnątrz i wewnątrz. Wejdziesz bramą na dziedziniec. Tam mury ostrołukami podparte, na kształt werońskich gmachów. Z jednej strony sam zamek mieszkalny z wieżą, z drugiej wieża więzień, połączona z skrzydłem pierwszym arkadami, a od czwartej strony mały mur tylko nad przepaścią i widok na jar, na bory, dalej na wzgórza, dalej na góry Czech.
W zamku wszystko jak 1500 roku było. Ciasne, ale poważne i ponure komory, wszędzie gobeliny, kantorki wykładane szylkretem i weneckimi zwierciadły, ogromne krzesła obite robotą tkaną dłoniami pań średnich wieków, pań zadumanych, samotnych, bo mąż lub ojciec gdzieś daleko walczy, chyba paź młodziuchny siądzie na stołeczku u stóp haftującej i powiastką ją rozweseli. Pokój sypialny, szerokie łoże za kotarą srebrną, okropnie ponuro; tam znać nie kije, ale ostrza puginałów po rękojeść w serce brali kochankowie. Po korytarzach pełno obrazów zblakłych. Blade twarze niewiast i mężczyzn, musza one o zmierzchu odrywać się od płócien i wlec się po zamku, dopóki kur nie zapieje. I ujrzałem tam obraz Leopolda cesarza. Siedzi Niemiec na tronie, tłoczy stopami nagiego Turka, w głębi Minerwa i stoustna Fama, lecz nigdzie Sobieskiego nie widać. Już w XVII w. znać sprawiedliwość umiano wyrządzać Polakom. W dali schody i schodki, zawroty i podziemne przechody, którymi niewidzialnie z zamku do lasu można uchodzić.
Ze szczytu wieży więzień, nad kaplicą, widok ogromny cudnej piękności. Jar stamtąd, już szczerą otchłanią się wydając, ciągnie ciebie, rad by, byś rzucił się w jego głębiny. Co tylko zajrzysz okiem, czy lasy, czy wsie, czy góry, czy pola, wszystko do pana zamku należy. Okrągłe ramy z gór sinych opasują ten obraz. Widać niedaleko za gęstwiną nowy zamek Furstenstein, stawiany w XVIII w., podłej architektury w porównaniu z gotycką starego, przeznaczony na mieszkanie cesarza rosyjskiego.
I stojąc na szczycie tej wieży, o Adamie, wpadłem w głęboką, w nieskończoną smętność. Żal mi było upłynionych wieków, żal tych ludzi okutych w żelazne zbroje. Oni mieli wysokie pojęcie piękności, na wzór orłów obierali sobie szczyty na mieszkania. Wzrok ich zasięgał daleko, a każdy patrząc na poddane ziemie mógł pomyśleć, że przed tysiącem lat przodek jego, o takiej samej wieczornej godzinie, z równą dumą spoglądał z tego samego miejsca na tę samą okolicę. Myśl ich nabożnie wiła się ku niebu. Arkadami wiązali swe dumy w sklepienia, w westchnienia ku lepszemu światu, a na tym dokazywali orężnie i dziarsko, lekcy w ciężkich pancerzach. Zazdroszczę im, zazdroszczę! Wiem i wierzę, że świat, że ludzkość musiała się wydobyć spod tych mostów zwodzonych, musiała się rozsypać i ziemię pokrajać na małe zagony, by kiedyś każdy był wolny i pełen godności, ale kiedy cała godność tysiąców skupiała się w jednego wodza, jakżeż ten wódz mógł być wielkim i dumnym. Dziś tego już być nie może. O, daj mi kochankę w takim ustroniu, w takim zamku, niech choć jedną noc z nią przebędę w tych komnatach gotyckich, niech od wieczora do ranka marzę, iż jestem częścią przeszłości, a nie teraźniejszej doli poddanym. Niech ona będzie panią zamku tego przez całą noc jedną tylko, a nazajutrz puszczę się z mężniejszym sercem tam, gdzie iść muszę, tam, gdzie ja sługą będę!
Patrz, jak zamarzyć się może dusza, jak śnić na przekór rzeczywistości. Boże! Pewno wiele cierpień spłynęło na mnie z powodu wijących się ciągle mar w wyobraźni mojej, ale też nieraz wśród tych widziadeł doznałem szczęścia. Wczoraj, Adamie, mimo niespokojność, mimo tęsknotę, panowałem z tej wieży całej dolinie. Mój surdut w kolczugę się przewierzgał, nie kapelusz, ale hełm przytykał mi do skroni i patrzałem na drogę daleką, kędy jechać ma ona, i zapraszałem ją do tego zamku. Działo się to wszystko 1500 r. Dziś znów 20 maja 1838, a ona dotąd nie przybyła, deszcz pada, w bilar gram z Danielewiczem. Przyznaj, żem długą drogę przebył od wczoraj wieczór, ślad jej zapisuję tutaj w Twojej pamięci.

Serwis wykorzystuje technologi? cookie w celu uprzyjemnienia u?ytkowania.