Polskie zamki
Aktualizacja 2024-04-13
Użytkownik:

Hasło:

Loguj automatycznie

Załóż konto
blank
blankSobieszów - Česká verze

Zamek Chojnik w Sobieszowie

 (Sobieszów • Chojnik • Jelenia Góra-Sobieszów • Kynast • Hermsdorf) 

blankWycieczki (Musisz być zalogowany/a)blanktlo


Do tego zamku nie ma jeszcze wzmianek

Na Chojnik
Stanisław Bełza: W Górach Olbrzymich. Warszawa 1893


Do Kynastu wstępuje się ponury jak grób drogą. Przechodzi się kilkanaście kamiennych schodów, dalej wrota wykute w skale, u stóp ruin, i znajduje się na gęsto umajony' zielenią płaszczyźnie, na której dźwiga się potężny jeszcze, choć poszarpany, szkielet starego zamczyska. Od świtu do nocy otwarta brania uwyraźnię mówi, że wolny dostęp do zaniku może mieć każdy, a brzęk szkła i odgłos wesołych śmiechów dochodzący do uszów z drugiej jej strony przekonywa, że zanim z jego wieży nacieszy się wspaniałym widokiem, może pierwej w znajdującej się pod murami ruin piwiarni pokrzepić się kuflem gambrynusowego trunku. Jacy ci Niemcy prozaiczni ? pomyślałem, spoglądając na zalegających wszystkie w niej ławki gości ? ta ich restauracja, i potrzebna, i pożyteczna niezawodnie, żeby też była oddalona od tych ruin choć o jakie sto kroków! Ale tuż, tuż pod pokrytymi wiekową pleśnią murami, przy tych zrębach, z których armatnie paszcze lały ogniste kule na głowy nieprzyjaciołom, obok tej baszty, z okien której piękna Kunegunda spoglądała zimnym okiem, gdy niewolnicy jej wdzięków wyruszali na bezpowrotny objazd groźnej przepaści..
Kynast dziś jest jedną wielką ruina. Wali się tu i w proch rozpada wszystko. Jak gdyby nikt nie dbał o to, co w spuściźnie po wiekach pozostało, jakby te zmurszałe cegły nie obchodziły, jako żywo, nikogo, niszczeje powoli, ale ciągle to, co powinno istnieć wiecznie jako cenny pomnik dawnych czasów, i nikt nie wstrzymuje barbarzyńskiej ręki zniszczenia. [...]
Dawniej Kynast należał do najwspanialszych i najobronniejszych zamczysk w Niemczech. Mówi mi o tym, uwięziona w starych księgach tradycja, mówi i obraz, jaki znajduje się właśnie pod moją ręka. W księgach czytam, że w roku 1426 cała potęga husytów nie mogła sobie dać z zamkiem tym. rady, a na obrazie widzę, że obejmował on przestrzeń o kilka razy od dzisiejszej przestronniejszą. Ale czego pokonać nie mógł ogień z żelaznych, armatnich paszczęk nieprzyjaciół ? zniszczyła jedna iskra z nieba, W dniu 31 sierpnia 1675 roku, w dzień straszny i burzliwy, uderzył w najwyższą basztę zamczyska piorun, w jednej chwili roztrzaskał ją na sztuki, za piorunem przyszedł ogień, i od tego czasu Kynast już nie odzyskał dawnej wspaniałości. Strasznych skutków niełaski Boga nie ośmielili się usunąć w zupełności śmiertelni ludzie, łatali więc już tylko szczerby pomnażające się z dniem każdym, póki nie zaniechali nareszcie tej roboty.
Kynast jest odwieczną siedzibą Schaffgotschów. Z nazwiskiem tym spotkaliśmy się w Warmbrunn; podróżując dalej po Górach Olbrzymich spotkamy się z nim jeszcze niejednokrotnie, władają oni bowiem od dawna niejednym w tych stronach kawałem ziemi. Tu jednak, w tym zamczysku Kynastu, jest ich początek, tu stoi kolebka ich rodu Założony podobno w końcu XIII wieku przez księcia Bolka I, wkrótce dostaje się on w posiadanie Schaffgotschów i przez pięć przeszło wieków nie wychodzi ani na chwilę z ich rąk. Poczynając od Gotsche Schofa, protoplasty całego tego rodu, zapisanego już w kronikach w roku 1360, panują tu oni przez kilkanaście generacyj nad całą, bliższą i dalszą okolicą i tworzą prawdziwą dynastię, niby udzielni książęta lub królowie. Dynastia ta w ciągu lat długich wydała wielu sławnych i walecznych mężów, a korona św. Wacława i monarchia starych Habsburgów wiele, zaiste, mają jej do zawdzięczenia. [...]
Kto chce się nacieszyć z Kynastu widokiem rozległym i wspaniałym, niech po krętych schodach wejdzie na szczyt baszty najlepiej jeszcze zachowanej od zniszczenia. Dostrzeże wtedy panoramę pełna uroku i poezji. Góra, na której ruiny Kynastu się wznoszą, odcięta jest od całego łańcucha ?Olbrzymów" i wygląda jak głowa cukru, nie połączona wierzchołkiem z inna góra. Kiedy się więc stanie na jej szczycie, ma się przed oczyma, jak na dłoni, całą, bliższą i dalszą okolicę. Więc na północ rozległą i wdzięczną dolinę Hirschbergu, usianą miasteczkami i siołami i skropioną mnóstwem jezior i potoków; na zachód wierzchołek Hochsteinu; na wschód książęce zamki w Fischbachu i Buchwaldzie; a na południu, obłoków sięgające, szczyty Keiftrdgera i Schneekoppy. To wszystko widzi się z baszty Kynastu dalej, w promieniu dwu- i cztero-milowym, a tuż, tuż pod nogami ma się obraz nie mniej zajmujący a przecież o wiele, zaiste, dzikszy. ?Piekielny parów", zarosły gęsto czarnymi drzewami i zasypany olbrzymimi odłamami skał, wije się u stóp twoich, a przed oczyma duszy twojej przesuwają się, kiedy mu się przyglądasz, widma tych, którzy w tajemniczych wnętrznościach jego grób znaleźli.
Wzmiankowaliśmy już, że w parowie tym niegdyś zimna na głos serca księżniczka Kynastu potraciła obojętnych dla niej wielbicieli. Ale nie sadźcie, by w nim zaklętą była tylko ta jedna krwawa legenda. Owszem, więżę się z nim jeszcze legenda inna, a choć nie mniej od tamtej okropna, o całe niebo górująca przecież nad nią, jako przeniknięta poezja poświęcenia i miłości.
Posłuchajmy.
Ludwik, udzielny księże na Lignity, miał uroczę jak świetlane zjawisko żonę. Kochał ja, jak tylko dobre towarzyszkę żywota kochać można, ale kochał nie sam jeden. Młody paź księżnej podniósł na nie grzeszne oczy i schnął biedny ze swojego uczucia, gdyż nie mógł dostrzec w jej oczach wzajemności.
Raz książę Ludwik pojechał z żonę i paziem do Kynastu. Władca zamczyska sprosił na ten dzień wielu gości. Pozjeżdżało się więc z okolicy mnóstwo dzielnych rycerzy i dam szlachetnych, ale najszlachetniejsza, najpiękniejsze ze wszystkich była Elżbieta, księżna lignicka. Po obiedzie przyszła panu na Kynaście myśl dziwna.
? Panowie! ? zawołał do paziów i rycerzy ? każdy z was musi mieć serce zajęte, nie każdy przecież śmie bogdance swojej duszę otworzyć. Kto jednak po cegłach tej oto wieży wdrapie się na jej stromy szczyt, będzie miał prawo publicznie wypowiedzieć, kto jest przedmiotem jego myśli.
I rycerze, jeden po drugim, zaczynali wchodzić na wieżę, ale każdy z nieb po pewnym czasie spuszczał się na dół, przedsięwzięcie bowiem było do uskutecznienia zbyt trudne.
Nareszcie przyszła kolej na pazia. Oczy wszystkich zwróciły się na niego, gdy śmiało, nie zrażony niepowodzeniem innych, podstąpił pod basztę, a gdy go wkrótce dostrzeżono na jej szczycie, ręce wszystkich złożyły się do oklasku.
? Kocham Elżbietę, księżnę na Lignicy! ? zawołał, gdy się znalazł na najwyższym punkcie wieży ? i szczęśliwy jestem, że mogę w jej pięknych oczach umrzeć.
To mówiąc, rzucił się w przepaść...

Serwis wykorzystuje technologi? cookie w celu uprzyjemnienia u?ytkowania.